Jestem Pandą

Lubię podmieniać słowa w swoich wierszach lub dorzucać takie, które mogłyby dodać pikanterii ich treści. Na ten drugi zabieg pozwalam sobie rzadziej, bo w poezji chodzi przede wszystkim o wiarygodność, a nie o efekt. W jednej z moich poetyckich prób, napisanej lata temu, podmieniłam „miłość” na „dotyk” i okazało się, że wszystko się zgadza. W końcu dotyk jest jedną z tych form miłości, której ciągle się uczymy i którą nieustannie ćwiczymy.

Jest to miłość, którą rozumiemy jako szacunek w kontakcie z czymś znacznie większym od nas – nową materią – niezależnie od tego czym lub kim to jest. O dotyku bardzo dużo wiedzą instrumentaliści, którzy pochylają się nad techniką gry podczas długich godzin ćwiczeń. Podporządkowują ją sobie, chcą w niej mieć ten doskonały wymiar, który da im możliwość wypowiedzieć się na każdym muzycznym polu. To poszukiwanie wyobrażenia o tym na czym polega sekret najlepszego dźwięku. Jeden zły ruch, wątpliwość, nieprzemyślany gest, a może nieprzygotowanie w postaci za długich lub źle spiłowanych paznokci i już pewne składowe dźwięku nie są na swoim miejscu. Odkładają się w uszach te fałszywe brzmienia jak zupełnie innego rodzaju woskowina, o której istnieniu zdają się wiedzieć przede wszystkim muzycy.

Zły dotyk dotyczy nie tylko muzyki, ale codziennego postępowania. Dotyk ma swoje konsekwencje. Nie zawsze są one fizyczne. Zdajemy się być coraz bardziej niedotykalscy, ale łakniemy jego bardziej niż czegokolwiek na świecie. Przyjmujemy go, niestety niezależnie od tego czy jest zły czy dobry. Często po prostu innego nie znamy, więc decydujemy się na taki jaki otrzymujemy, biorąc go za dar od losu. Boimy się samotności, myśląc, że lepiej być w jakimkolwiek centrum zainteresowania niż być skazanym jedynie na własne towarzystwo. Jak dobrze i rozsądnie byłoby odizolować się od tego, co rani, oswoić się z samotnością i otworzyć się jedynie na przytulanie. Być po prostu pandą – cieszyć się swoją przestrzenią, z dala od innych, ale być również największym zwolennikiem czułości i partnerstwa.

Podobno potrzeba nam dziennie co najmniej czterech uścisków, by przeżyć, a ośmiu, by cieszyć się zdrowiem. Dotyk okazuje się być bardzo istotny, jeśli chodzi o nasz rozwój i ogólny stan ciała i psychiki, dlatego nauka o nim powinna być oczywistością. Ze świadomością wymagań bliskości, budujemy dalekie od toksyczności relacje z sobą i z innymi. Wiemy jakiego dotyku się bać, jakiego unikać, a którego wręcz się domagać. Wszyscy należymy do gatunku, który potrzebuje relacji i z tej racji powinniśmy być pod szczególną ochroną. Jest nas niewyobrażalnie dużo, a w tej ilości za dużo jest pokrzywdzonych. Jesteśmy tak wyjątkowi jak pandy wielkie i równie zagrożeni wyginięciem jak one. Zamiast jednak zagłębiać się w statystyki powinniśmy obawiać się utraty tych cennych treści, jakie mogłyby zaistnieć w świecie, gdyby zatroszczyć się o tych, którzy nie doświadczyli miłości w takiej dawce, jaka potrzebna im była do prawidłowego funkcjonowania.

W dotyku liczy się indywidualne podejście. Jestem pandą, ale nie wszystko jestem w stanie pokazać czarno na białym, choć mógłbyś powiedzieć, że jedno spotkanie wszystko ci wyjaśnia. Możesz wiedzieć, że jem kilogramy bambusów albo przesypiam część dnia, ale nie będzie to pełen obraz tego, jak żyję. Też jesteś pandą i sprowadzam nas do jednej historii, a nasze problemy są jak dwie pięciolinie. Oplatam je akoladą, ale nasze skale mogą być bardziej rozległe niż się wydaje. Nie jestem ani przytulanką ani eksponatem, nie musisz mnie lubić ani rozumieć. Po prostu uszanuj mnie jako drugie stworzenie. Równie ważne i niepowtarzalne jak ty. Równie spragnione dobrego dotyku. Równie pod ochroną jak ty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *