Ważniejsi niż wiele wróbli

To tylko i aż strach na wróble. Podskakuje do mnie wesoło na jednej, drewnianej nodze i ma szeroko rozpostarte ramiona. Pewnie z trudem przychodzi mu tak się poruszać. Nie ma mimiki, z której można odczytać co czuje i myśli, ale wydaje się zupełnie nie przejmować tym jak może być odebrany. Budzi moją sympatię swoim groteskowym cylindrem. Jak główna bohaterka anime Ruchomy Zamek Hauru początkowo uważam, że przypałętał się do mnie niepotrzebnie. Jest w nim jednak magia, która sprawia, że zaczynam mu ufać. Nie ulega wątpliwości, że jakiś zły urok uwięził jego prawdziwą postać. Jego zniechęcający wygląd odrzuca nie tyle łakome ptaki, co po prostu drugiego człowieka i w tym tkwi jego największa tragedia. Będąc spragnionym przyjaźni nie baczy na to, że jego szpetne oblicze może odstraszyć. Po prostu wychodzi na przeciw i pomaga, a ja ostatecznie nie mam wyjścia i na to przystaję. Nie odstępuje mnie już na krok. Po jakimś czasie się zaprzyjaźniamy, co ku mojemu zaskoczeniu i szczęściu go odczarowuje. Kim właściwie on jest? Przypuszczam, że spotkawszy go późnym wieczorem na otwartym polu zareagowałabym na niego co najmniej przerażeniem. To jednak tylko i aż strach na wróble i pojawia się znienacka, choć we właściwym momencie.

Niezliczona ilość strachów na wróble przewija się przez życie. Przeważnie są to kukły, które stoją w wyznaczonym miejscu, by odstraszać ptaki wyjadające świeżo wysiane nasiona, a w sadach owoce. Co jeśli zamiast chronić budzą dreszczyk grozy i niepokoju? Pojawiają się po drodze jak znaki ostrzegawcze, a wywołują ciary od stóp do głów, chociaż bezsprzecznie dbają o nasze bezpieczeństwo i wzrost. Stoją nieporuszone i czujne, by ochronić nas przed tym, co może nam zabrać kiełkujący w nas entuzjazm – to dobro, które można pomnażać, jeśli da się jemu odpowiedni czas na rozwój i wysili się wystarczająco ramiona, które są w stanie wiele brać, dźwigać i przekazywać.

Choć na palcach jednej ręki mogłabym zliczyć ile w życiu widziałam horrorów, jestem przekonana, że w tych niezliczonych, powstałych dotychczas jest jakaś część, w której taki strach na wróble pełni niecodzienną rolę – jest bowiem bohaterem nakręcającym spiralę niepokoju. Przeobrażony w symbol strachu jest pewnego rodzaju golemem, który nie mając duszy i mowy- ożywa i zaczyna nas prześladować. Intuicyjnie wyczuwamy, że zmierza do tego, by uczynić nam krzywdę.

Jeśli spotkałabym stracha na wróble w scenie rodem z powieści z dreszczykiem albo w najgorszym koszmarze to nie byłoby to miłe spotkanie, w dobrych okolicznościach. Byłabym pewnie sama na odludziu w chwili, kiedy kończy się czas tej osławionej ciszy tuż przed wkroczeniem jej – burzy – w swoim grzmiącym majestacie. Znajduję się w samym środku stopniowo matowiejącego złocistego pola. Kłosy tańczą w bojaźliwym tańcu. Na horyzoncie rysuje się mały dom. Biegnę tam ile sił w nogach, choć czuję się strasznie powolna i ślamazarna, jak to zazwyczaj bywa w snach. Przeczuwając, że minuty dzielą mnie od jakiegoś niefortunnego zdarzenia, muszę znaleźć schronienie. Okolica z chwili na chwilę szarzeje. Ciemne, kłębiaste chmury odcinają dostęp do światła. Pewnie trzeba to wszystko po prostu przeczekać. Nauczyłam się jednak, że żadnego końca świata – większego czy mniejszego – nie należy bagatelizować.

W stanie zagrożenia trudno nie poczuć do pary ze strachem – pretensji. Nie mogę nie pomyśleć o nasilającej się niechęci i obojętności jakie malują się się na obliczu świata, kiedy dochodzi do jego konfrontacji ze mną – człowiekiem. Wiążą nas krzywdy – lecz co to za okrutna więź, w której nie potrafimy żyć obok siebie. Jakbyśmy cały czas nawzajem się wykluczali. Jakbyśmy nie byli poddani temu samemu przemijaniu.

Staram się odgonić myśli, że świat, choć rządzi się energią, która, jeśli żyję w zgodzie z nią – sprzyja – jest też tą siłą, która nie będzie się na mnie oglądać. Tak jak ja nie przyglądam się każdemu zgniecionemu źdźbłu trawy, pod którym kryje się mrówka czy biedronka.

 „U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Łk 12, 7)

Włosy – rzeczywiście, jest ich pewnie dużo, ale stają mi dęba. Chociaż wiem, że jestem ważniejsza czuję niepokój. Chciałabym jak wróble móc wzbić się w powietrze i zniknąć – może w jakiejś ciepłej, suchej kryjówce.

Niewidoczny dla oka nóż przecina płótno nieba jasnymi, ostrymi błyskawicami. Nie schowałam się w środku domku, chociaż wyraźnie czuję jak przemakam do suchej nitki przez nasilający się deszcz. Mój wzrok przykuwa wysoka postać ubrana w szarą, cerowaną szmatę. Przypomina mi ni to lalkę ni to klauna, który zastygł w jednej pozie. Nagle jego głowa przechyla się a to w jedną, a to w drugą stronę. Z każdym krótkim lśnieniem zbliża się do mnie skacząc na chudej, drewnianej nodze. Myślę sobie, że spotkałam go już, ale w zupełnie innym świecie. W tym upiornym momencie nie jestem w stanie wskrzesić w sobie żadnego pozytywnego wspomnienia z nim związanego. Brakuje mi tlenu. Strach na wróble przeskakuje grządki warzywne, a mnie paraliżują i hipnotyzują dwa guziki, które robią za oczy tegoż straszydła.

Wzdrygam się na ten obraz w głowie, który nieprzyjemnie przenika przez wszystkie nerwy mojego ciała. Dalej zastanawiam się kim lub czym jest mój strach na wróble. Wydaje mi się, że jest ich zawsze trochę więcej niż dostrzegam.

Podchodzę do okna i widzę jak pogodny jest dzisiejszy dzień. Jak słońce wyglądające zza chmur oświetla gromadę wróbli plotkujących ze sobą wesoło na podwórku. Nie czuję się wcale ważniejsza od nich, chociaż przecież, tak jak i one, a może tym bardziej – nie jestem intruzem na własnej ziemi.

Mimo wszystko bez problemu daję się wkręcać w spiralę niepokoju. I pewnie jest się czego lękać. Zawsze jest. Nie potrzebuję horroru, by się przestraszyć. W poszanowaniu do ziemi i z nadzieją na plony potrzebuję swojego stracha na wróble, który będzie mi uświadamiać, że nie wszystko jest takie na jakie wygląda. Pokazywać, że chociaż coś mogłoby mnie wystraszyć – jedynie mnie chroni, że uczy mnie patrzeć i pokornie chylić czoło każdemu dniu. Mój strach na wróble przypomina mi, że przynależę do ziemi. Czyni mnie ważkim kamyczkiem tego świata. Czyni mnie ważniejszą niż wiele wróbli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *